Życiem duszy śmierć – śmiercią narodziny
Śmierć.
Jest dla nas trudnym tematem, ponieważ
doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że czeka ona na każdego. A, gdy już
przyjdzie czas obejmuje nas swymi ramionami i prowadzi do...
Właśnie. Nie wiemy, gdzie. Obawiamy się, że
gdy nasze serce zabije po raz ostatni, odejdziemy stąd, nie wiedząc tak
naprawdę dokąd. Boimy się, co będzie, kiedy nas już nie będzie. Często zadajemy
sobie pytanie: ,,czy z Nieba rzeczywiście
będzie można zobaczyć swoją rodzinę? Bliskich? Spotkamy się ze zmarłymi?”
Ale zaraz po tym nasuwa się kolejne pytanie: ,,czy Niebo rzeczywiście istnieje?”
Chcemy wierzyć, że jest ,,życie po życiu”,
ale czy wówczas śmierć miałaby jakikolwiek sens?
A co z piekielną otchłanią? Ogniem, który
płonie tak mocno sprawia tak silny ból, jak wielkie i ciężkie były nasze
grzechy? Dokładnie to samo, co z Niebem. Wielka niewiadoma. Tak naprawdę nie
chcemy zaprzątać sobie tym ponurym tematem głowy. Chcemy cieszyć się każdym
dniem, każdą chwilą. Nie ważne, smutną czy radosną. Po prostu każdą, bo nie
wiemy ,,gdzie, co i jak, kiedy”. Tak naprawdę, każdy trzyma się Carpe Diem, nawet jeśli planuje swoją
przyszłość na kilka czy kilkanaście lat w przód.
Jednakże każdy w głębi serca zadaje sobie
mnóstwo pytań, na które chciałby znać odpowiedź już teraz, by się nie lękać.
Właśnie. Lęk. Strach. Nie obawiamy się
jedynie tego co będzie nam towarzyszyło przy przechodzeniu na tamten świat.
Ból, cierpienie. Przeraża nas, prawdopodobnie jeszcze bardziej, to co będzie
po. Czy staniemy przed Jezusem Chrystusem? Lucyferem? A może nasze oczy zamkną
się, by już nigdy się nie otworzyć? Może przez wieki będziemy dryfowali przez
ciemność, albo po prostu nie będzie... nic.
Serce się zatrzyma, mózg przestanie
pracować, sprawiając, że zapomnimy o takim drobnym fakcie. Życiu.
Odpowiedzi na te pytanie znają ci, co już
odeszli…
A dusza jest jak autorka powieści, której
rozpoczęcie własnego życia stanowi śmierć. Ale czy słowo śmierć jest tutaj
adekwatne? Jeśli mówimy, że ktoś umarł mamy na myśli... śmierć. Jednak dla nas
śmierć oznacza niebijące serce i niepracujący mózg.
A co z duszą? Z tą energią napędzającą całą
machinę jaką jest ciało? Czy istnieje? To pytanie jest standardowe odnośnie
wszystkiego, co nie pojęte. I jak to wszystko – opiera się na wierze.
Wiara w Niebo i Piekło – Naszego Stwórcę,
wiara w życie po śmierci, wiara w duszę, która żyje po śmierci ciała. Jest to
osobistą sprawą każdego z nas i nikt, ale to nikt nie może narzucić nikomu
swoich poglądów.
Małe wyjaśnienie: – Zapewne
zastanawiacie się co ja do cholery tu napisałam. Co to ma być?! To opowiadanie
czy co? Otóż nie. Jak pisałam w pierwszym poście powitalnym, zamieszczam tu
opowiadania i przemyślenia, rysunki – wszystko, co mnie najdzie i uwolnię to na
papierze czy komputerze. Są na tym blogu trzy działy:
·
Kartka z
pamiętnika
·
Cieniste
koszmary
·
Filozofia
duszy.
I to właśnie tejże
filozofii duszy dotyczy dzisiejszy wpis. Nie jest to żadnym opowiadaniem, ale
moim takim przemyśleniem, które powstało parę lat temu, właściwie to trzy lata
temu podczas pisania rozprawki w trzeciej klasie GM na Polski dotyczącej
„Oskara i Pani róży” (uwielbiam to c: ). Jestem taką skrytą w sobie artystyczną
duszą po kilku przejściach życiowych, ale też dość wybuchową, ale nie o tym
chcę mówić. Często zastanawiam się właśnie jak to jest/będzie, kiedy umrę, co
się stanie później, czy trafię do Nieba, Piekła, Czyśćca, a może nigdzie?
Chciałabym też Was,
drodzy czytelnicy skłonić do tego, aby nieco podyskutować, jeśli ktoś ma na to
ochotę, wymienić się przemyśleniami, opiniami. :)